Zmiana Administratora wbrew woli właścicieli lokali

KubaPKubaP Użytkownik
edytowano października 2014 w Zarządzanie Nieruchomościami
[cite] kapitanka:[/cite]Moje pytanie dotyczy uchwały podejmowanej w drodze indywidualnego zbierania głosów.

W dużej wspólnocie, dość mocno "podzielonej" zarząd z dość dyskusyjnych powodów nagle wymyślił zmianę administratora (na zebraniu rocznym nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń do obecnego).
W lipcu zaczęto chodzić do właścicieli, na których obecny zarząd mógł liczyć, że argumenty (przedstawiane różnym osobom w różny sposób) pomogą zebrać wystarczającą większość.
We wrzesniu na wniosek odpowiedniej liczby (udziałów) mieszkańców odbyło się zebranie, gdzie także i ten temat został poruszony.

Na zebraniu było ok 30% właścicieli. Podczas dyskusji o zmianie administratora podniosło się wiele krytycznych uwag przeciwników tej zmiany.

Dodam, że wiele osób w ogóle nie wiedziało o tym, że zarząd chce wypowiedzieć umowę dotychczasowemu administratorowi, do dnia dzisiejszego nie wszyscy mieli szansę na zagłosowanie.
Na krytykę tego pomysłu jeden z członków zarządu z nieukrywaną satysfakcją stwierdził, że nasze żale i tak nie mają sensu "bo klamka zapadła". Zarząd złożył wypowiedzenie dotychczasowemu administratorowi powołując się na uchwałę.
Jednakże do chwili obecnej nikt z waścicieli nie dostał żadnego powiadomienia o podjęciu takiej uchwały. Jak sprawa wygląda od strony formalno-prawnej?
Bieg terminu wypowiedzenia się zaczął, a właściciele nie zostali skutecznie powiadomieni o uchwale w tej sprawie.
Dodam, że w treści uchwały było jednoczesnie wypowiedzenie umowy dotychczasowej administracji i wskazanie innego administratora. Proszę o pomoc w tej sprawie.


Wypowiedzenie zawsze mozna wycofać, a dyktatorki Zarząd WM zmienić

Komentarze

  • Opcje
    kapitankakapitanka Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Unikam spiskowych teorii dziejów, ale z uwagi na demografię właścicieli (wiele starszych osób) niektóre czują się zastraszone, inni zmęczeni, zniechęceni. Same zebrania są wręcz żenującym popisem wrzasków zamiast argumentów. Z tego też powodu na zebrania przychodzą w mniejszości (a wspólnota liczy ponad 80 właścicieli). Sytuacja jest naprawdę niedobra, w Urzędzie Miasta jesteśmy postrzegani przez pryzmat zarządu, który ma opinię kłótliwych pieniaczy. Obecnemu administratorowi zarząd "zakazał" rozmawiać z niektórymi właścicielami (oczywiście administrator zachowuje się zgodnie z ustawą i traktuje wszystkich właścicieli jednakowo), i tu jest główne źródło problemów. Zarząd zachowuje się jak właściciel budynku próbując traktować pozostałych jak swoich lokatorów. Jakiekolwiek próby merytorycznej rozmowy z zarządem kończą się naczęściej wybuchem agresji. Zebrania to jeden wielki krzyk i próby zagłuszania wniosków "z sali". Szantaż, dyktafony itp. to także nie jest obce "dyktaturze". :sad:
  • Opcje
    MarcoPoloMarcoPolo Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Jak jest tak źle i wszyscy to widzą, to na najbliższym zebraniu rocznym (to już niedługo, bo musi być zwołane w I. kwartale) właścicele powinni
    1. nie udzielić absolutorium zarządowi
    2. przegłosowali uchwałę o odwołanie starego zarządu
    3. przegłosowali uchwałę o powołanie nowego zarządu

    Oczywiście sprawy same się nie potoczą wg powyższego scenariusza: jeśli kapitanka widzisz dziejące sie nieprawidłowości i czujesz odpowiedzialność za losy swojej wspólnoty mieszkaniowej, to trzeba takie zebranie odpowiednio przygotować:
    1. zgłosić odpowiednie punkty do porządku obrad zebrania rocznego
    2. przejść się przynajmniej raz po wszystkich lokalach i wyjaśnić ludziom o co chodzi
    3. mieć kandydatów do zarządu (najlepiej jeśli sama będziesz w tym zarządzie)

    I oczywiście zrób rozeznanie rynku administratorów nieruchomości, aby jako ten nowy zarząd podpisać jak najkorzystniejszą dla wspólnoty umowę na administrowanie
  • Opcje
    kapitankakapitanka Użytkownik
    edytowano października 2014
    To wszystko wiem, jest sporo luk w ustawie. Nie udzielenie absolutorium - nie skutkuje niczym. Ludzie w rozmowach indywidualnych narzekają, czasem wręcz klną na to co się dzieje, ale na zebrania wielu nie chce przyjść (a to ze strachu, a to z niechęci do uczestniczenia w tym spektaklu i wysłuchiwania wrzasków zarządu). Gdyby próbować zbierać gosy indywidualnie (ten zarząd sam na siebie, a raczej - przeciwko sobie - głosów nie będzie zbierał) obawiam się, że pójdą (członkowie zarządu) do sądu zaskarżając taką uchwałę, bądź posuną się do innych metod. Poza tym wiele osób z naszej Wspólnoty jest naprawdę zatroskanych o dobro wspólne, ja zawsze chętnie pomagam, ale nie w głowie mi zarządzanie, w życiu napracowałam się społecznie i nadal tak się udzielam. Piszę to aby nie odebrano moich wypowiedzi jako chęci "zamiany stołka".
  • Opcje
    MarcoPoloMarcoPolo Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Odnoszę wrażenie, ze mnie nie zrozumiałaś - samo sie nic nie zrobi. Twoje tłumaczenia są bardzo typowe: luki w prawie, jest źle ale nic sie nie da zrobić, wredny zarząd pójdzie do sądu albo innymi podstępnymi metodami nas załatwi itd itp
    Wspólnota mieszkaniowa ma to do siebie, że właściciele muszą czuć się odpowiedzialni za swoja własność. Żeby odkręcić wieloletnie nieprawidłowości, trzeba włożyć kilka miesięcy własnej żmudnej, ciężkiej i niewdzięcznej pracy. Sam to przeżywałem kilka lat temu, ale teraz widać że się opłacało: na zebrania przychodzi 80% właścicieli, przez 1-2 godziny załatwiamy wszystkie uchwały w przyjaznej atmosferze a zarząd za każdym razem dostaje brawa za "całokształt"
    U was też tak może być, ale samo sie nie zrobi
  • Opcje
    kapitankakapitanka Użytkownik
    edytowano października 2014
    Dyskusja wyłącznie poprzez czytaj-pisz ma niestety swoje wady. Głupio opisywać swoje poczynania tak aby nie wyjść na uzurpatora do objęcia schedy czy samochwałę. Nie zasypiam gruszek w popiele, jest naprawdę spora grupa właścicieli, która chce coś zrobić (za co znienawidzona jest przez obecny zarząd i często obrzucana nawet na ulicy inwektywami!), ale pisałam już o specyfice populacji właścicieli w naszej Wspólnocie. Odnoszę wrażenie, że jesteśmy taką Polską w pigułce, co widać choćby przy wyborach. Wielu narzeka, ale jak co do czego przyjdzie, to nie idą głosować.
    Zaraz przeczytam, że ktoś ten zarząd wybrał - owszem, długo by pisać o kulisach wyborów sprzed kilku lat. Ale właśnie odkąd jest ten zarząd, frekwencja na zebraniach spada. Jak pisałam - ludzie mają dość tego "klimatu". Poza tym nie wiem jak przekonać np. ludzi w przedziale 70 - 80 lat (ok 20% to tacy właściciele), często osoby samotne, schorowane, bojące się własnego cienia ale też nie zawsze rozumiejące dzisiejsze prawo. Są także mieszkania wynajmowane, gdzie nawet nie mamy kontaktu z ich właścicielami. Poza tym ich raczej obchodzi dochód z wynajmu, reszta - jakoś to będzie... Oto polska rzeczywistośc :sad:
  • Opcje
    piastowskapiastowska Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Chyba powinnaś skorzystać z rady MarcoPolo. U mnie tez była taka Polska w pigułce, też sporo ludzi na emeryturach (tak na oko to blisko połowa), też były narzekania, kłótnie, wzajemne pretensje. Wydaje mi się, że jedyny sposób na zmianę sytuacj, to osobiste zaangażowanie się 2-3 osób, które CHCĄ rzeczywiście to zmienić i są gotowe włożyć w tę zmianę swój czas, energię i zapał. Żeby nie być posądzonym o skok na stanowisko, dobrze by było żeby przynajmniej przez pierwsze lata taki zarząd pracował społecznie. Bycie zarządem wspólnoty to z pewnością nie jest synekura i jest to praca często niewdzięczna, ale jaka satysfakcja, gdy uda się wyjść na prostą i ludzie zaczynają współpracować a nie być dla siebie wrogami.
    U nas też się udało.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.