Brak podjazdy dla wózków dziecięcych
coyot79
Użytkownik
Witam
W sierpniu 2014 roku kupiłem mieszkanie własnościowe spółdzielcze do dnia dzisiejszego starałem się coś dowiedzieć dlaczego przed wejściem do klatki nie ma podjazdów umożliwiających młodym mamą pokonanie 5 dość stromych stopni wyłożonych śliskimi płytkami, a teraz na okres zimowy zostały położone na nie gumowe wycieraczki, które nie się do niczego przymocowane.Wniesienie wózka z małym maleństwem i dostanie się do mieszkania dla młodych matek po cięciu cesarskim jest niezłym wyzwaniem. Oczywiście można zostawić wózek na zewnątrz wnieś maleństwo lecz wózek zostawiony przed klaką bez opieki może szybko zmienić właściciela, a co ważniejsze jak zostawić małe dziecko samo w domu. W klatce jest zainstalowany domofon, który w znacznym stopniu ułatwia sprawę. Mam nadzieje, że dość dokładnie opisałem wszystko więc idziemy dalej.
Zadzwoniłem do administratora budynku i tak jak się spodziewałem napotkałem się na wielki opór i spychologię. Dodam jeszcze tylko tyle, że poprzednia właścicielka szczęśliwa mama dwójki dzieci już od roku 2007 walczyła regularnie o te podjazdy niestety bez skutku.
Co mogę zrobić aby te podjazdy zostały zamontowane? Jak się ma do tego poprawka w prawie budowlanym z 1996 r mówiąca o konieczności tego typu podjazdów we wszystkich nowych budynkach i odnawianych budynkach po tym właśnie roku (tylko to znalazłem w internecie).
Wejście do klatki schodowej po w/w schodach jest bardzo szerokie bo ma spokojnie 2,5 do 3 metrów. Sama klatka ma podwójnie otwierane drzwi. Blok jest z 1964 może 65 roku posiada podwyższony parter i 3 kondygnacje powyżej.
Zwracam się z prośba o podpowiedź co mogę zrobić z tym fantem.
W poniedziałek wybieram się na osobistą rozmowę z Panią administrator naszego budynku. Poinformuję jak mi poszło.
A do tego czasu czekam na wszelakie wskazówki, które mogą mi pomóc w tej rozmowie.
Nowy doklejony: 16.01.15 11:56
z góry dziękuję :)
W sierpniu 2014 roku kupiłem mieszkanie własnościowe spółdzielcze do dnia dzisiejszego starałem się coś dowiedzieć dlaczego przed wejściem do klatki nie ma podjazdów umożliwiających młodym mamą pokonanie 5 dość stromych stopni wyłożonych śliskimi płytkami, a teraz na okres zimowy zostały położone na nie gumowe wycieraczki, które nie się do niczego przymocowane.Wniesienie wózka z małym maleństwem i dostanie się do mieszkania dla młodych matek po cięciu cesarskim jest niezłym wyzwaniem. Oczywiście można zostawić wózek na zewnątrz wnieś maleństwo lecz wózek zostawiony przed klaką bez opieki może szybko zmienić właściciela, a co ważniejsze jak zostawić małe dziecko samo w domu. W klatce jest zainstalowany domofon, który w znacznym stopniu ułatwia sprawę. Mam nadzieje, że dość dokładnie opisałem wszystko więc idziemy dalej.
Zadzwoniłem do administratora budynku i tak jak się spodziewałem napotkałem się na wielki opór i spychologię. Dodam jeszcze tylko tyle, że poprzednia właścicielka szczęśliwa mama dwójki dzieci już od roku 2007 walczyła regularnie o te podjazdy niestety bez skutku.
Co mogę zrobić aby te podjazdy zostały zamontowane? Jak się ma do tego poprawka w prawie budowlanym z 1996 r mówiąca o konieczności tego typu podjazdów we wszystkich nowych budynkach i odnawianych budynkach po tym właśnie roku (tylko to znalazłem w internecie).
Wejście do klatki schodowej po w/w schodach jest bardzo szerokie bo ma spokojnie 2,5 do 3 metrów. Sama klatka ma podwójnie otwierane drzwi. Blok jest z 1964 może 65 roku posiada podwyższony parter i 3 kondygnacje powyżej.
Zwracam się z prośba o podpowiedź co mogę zrobić z tym fantem.
W poniedziałek wybieram się na osobistą rozmowę z Panią administrator naszego budynku. Poinformuję jak mi poszło.
A do tego czasu czekam na wszelakie wskazówki, które mogą mi pomóc w tej rozmowie.
Nowy doklejony: 16.01.15 11:56
z góry dziękuję :)
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.
Komentarze
Administrator ma jakieś odpowiedzi na poprzednie pisma. Chcę się dowiedzieć co jest powodem, że się nie da.
Z własnego doświadczenia wiem jednak, ze najprostsze sprawy okazują się zazwyczaj nie do załatwienia w spółdzielni mieszkaniowej. Spółdzielnie mieszkaniowe są nie od tego, by mieszkańcom było dobrze, ale po to by prezesowi i jego świcie żyło się dostatnio i bez odpowiedzialności za cokolwiek. Stąd wynika moja rada ogólna - sprzedaj mieszkanie w spółdzielni lub zmobilizuj sąsiadów do wydzielenia budynku jako wspólnota mieszkaniowa
Marne szanse, ale ... zapisz się na rozmowę do Prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej lub Przewodniczego Rady Nadzorczej , z przygotowanym pismem o tym podjeździe ...
Zapoznaj się ze statutem SM zwłaszcza te fragmenty, które mówią o tym kiedy mają tobie odpowiedzieć.
wiadomość tą kieruję o wszystkich niedowiarków, a pozostałych zachęcam do walki ze spółdzielniami, wspólnotami itd...
ponieważ ja już swój podjazd mam. Żona nie musi dźwigać już wózka z dzieckiem.
Sprawa toczyła się od 16 stycznia 2015 roku, a dziś 30.03.2015 podjazd został wykonany.
Pozdrawiam
Piszesz dość lakonicznie, nie wiemy czy ci pomogła jakaś rada użytkownika forum czy też sam swoimi sposobami "wywalczyłeś" tak szybko ten podjazd.
Nie ma przymusu ale dobrze by było abyś podzielił się z nami - jak osiągnąłeś ten sukces?
:bigsmile:
We wspólnotach nie ma podziału ONI (z którymi trzeba walczyć) i MY (pokrzywdzeni). Zarząd jest właścicielski a decyzje (te najważniejsze) podejmowane wraz z innymi właścicielami. I jak coś w budynku jest potrzebne, to się to po prostu robi, a nie czeka aż jakiś nadęty prezes na to pozwoli.
Dodając wpis chcę udowodnić, że wytrwałą walką, zdecydowaniem i znajomością niektórych paragrafów można osiągnąć swój cel.
Jestem przekonany o tym, co wielokrotnie już powtarzałem: po to jest zarząd we wspólnocie, by odpowiedzialnie zarządzał. Trzeba szanować zdanie innych współwłaścicieli, ale większość codziennych decyzji podejmuje jednak zarząd samodzielnie. Jeżeli ktoś nazwie to dyktaturą, to trudno. Gdy ludzie mają do ciebie zaufanie, to z wdzięcznością przyjmą fakt, że ktoś podjął za nich decyzję.
Wspólnota jest małym organizmem (w porównaniu ze spółdzielniami mieszkaniowymi), wszystko dzieje się na miejscu, zazwyczaj w jednym budynku i błędy w zarządzaniu są od razu zauważalne. Jeżeli zarząd jest tylko dyktaturą, bez dobrych efektów dla całości nieruchomości, to zostanie to szybko wyłapane przez właścicieli i zarząd zostanie po roku zmieniony.
Jeżeli więc chcecie, drodzy członkowie zarządów właścicielskich, posłuchać wujka-dobra-rada, to wy i wasze wspólnoty odniosą sukces i będzie się u was dobrze działo gdy:
- będziecie poważnie traktować swoje obowiązki
- poświęcicie pracy w zarządzie odpowiednio dużo pracy
- nie będziecie się bali podejmowania samodzielnych decyzji
- będziecie się starali lubić członków wspólnoty.
Nowy doklejony: 31.03.15 11:13
Dla zainteresowanych w kilku prostych zdaniach.
Budowa podjazdu i całe zamieszanie miało miejsce w Warszawie na Bielanach.
W moim przypadku musiałem się poprzebijać przez samorząd (starsze osoby nastawione anty) wybrany w 2013 roku przez lokatorów (jako nowy lokator przy wyborze mnie nie było). Panią Administrator, z którą bardzo dużo rozmawiałem i słuchałem co miała do powiedzenia ponieważ jak pisałem wcześniej poprzednia właścicielka też składała tego rodzaju pisma. Poprosiłem o zorganizowanie spotkania z Panią Kierownik SM przy bloku w celu omówienia nie tylko podjazdu ale innych durnych inwestycji.
Nie jest to wielką tajemnicą, że po 50 dniach milczenia na złożone przeze mnie pismo miałem już przygotowane odwołania, skargę o treści:
"Szanowni Państwo,
z uwagi na fakt, iż pomimo upływu ponad dwóch miesięcy od złożenia przeze mnie w sekretariacie Spółdzielni wniosku o wybudowanie podjazdu dla wózków w budynku przy ul. .................... nie uzyskałam w tej sprawie żadnej odpowiedzi, zwracam się z ponownym zapytaniem w powyższej sprawie. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi poczytuję za jawne lekceważenie przez Zarząd Spółdzielni swoich obowiązków, dlatego też pismo to postanowiłam skierować do wiadomości Rady Nadzorczej Spółdzielni.
Jednocześnie wskazuję, że wybudowanie przedmiotowego podjazdu nie jest czynnością kosztowną ani skomplikowaną tak pod względem technicznym, jak i formalnym, zaś jego wykonanie podniosłoby zarówno standard życia mieszkańców budynku przy ul. .................... , jak przyczyniło się do poprawy wizerunku Spółdzielni i jej władz w oczach jej członków."
Przed złożeniem tego pisma porozmawiałem z Panią Kierownik i dostałem informację, że podjazd się pojawi.
Jeszcze raz zachęcam do walki ze spółdzielniami, wspólnotami itd... bo niektóre rzeczy po prostu nam lokatorką się należą.
Mam nadzieje, że komuś pomoże mój wpis na forum bo wiem, że to nie lada problem dla młodych matek.
Pozdrawiam
Mieszkanie jest własnościowe spółdzielcze co oznacza, że posiadamy samorząd taki sam jak wspólnota, a dodatkowo musimy uzgadniać wszystko ze spółdzielnią co powoduje, że droga decyzyjności się znacznie wydłuża.
Słowem "WALKA" chcę zachęcić do przedstawiania swoich racji bez różnicy na formę posiadania lokalu bo jak ktoś dobrze napisał "po to jest zarząd we wspólnocie, by odpowiedzialnie zarządzał" to samo tyczy się spółdzielni czy innych form zarządzania.
1. zarząd spółdzielni to zazwyczaj sowicie opłacani przez spółdzielców pracownicy najemni, którym jest wszystko jedno w jakiej spółdzielni i jak zarządzają, bo nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za to co i jak robią. Gdy już przez swoje szkodliwe działanie zostaną przez radę nadzorczą w końcu wywaleni, to szybko znajdują zatrudnienie jako prezesi w innej spółdzielni, a co cwańsi zostają lustratorami z ramienia Krajowej Rady Spółdzielczości lub Krajowego Związku Rewizyjnego (i tam dopiero koszą kasę , oczywiście też za pieniądze spółdzielców)
We wspólnotach zarząd jest najczęściej właścicielski, bardzo często pracujący społecznie, i członkom tego zarządu, będącym równocześnie właścicielami lokali w tej wspólnocie, zależy podobnie jak innym właścicielom na gospodarnym wydawaniu pieniędzy
2. Mieszkanie własnościowe w spółdzielni nazywa się własnościowe, ale jego właścicielem nie jesteś Ty, ale spółdzielnia.
We wspólnocie własność lokali jest realna, a nie udawana - każdy lokal to jakby oddzielny domek. Zarządza się tym, co jest wspólne dla tych "domków", czyli klatka schodową, dachem, piwnicami, instalacjami itd a płaci się za to proporcjonalnie do posiadanych udziałów. Jak sobie właściciele ustalą - tak mają. Nie muszą pisać pism, odwołań do jakiejś pańci
3. We wspólnocie nie ma też żadnych samorządów, bo jest to ciało całkowicie zbędne, natomiast w spółdzielni tych "ciał" do utrzymania jest sporo: zarząd, radcy prawni na etacie, rada nadzorcza, rozbudowana administracja (księgowość, pracownicy techniczni, dział członkowski, dział czynszów i parę innych działów) rady osiedli (pojęcia nie mam co miałeś na myśli pisząc "samorząd". Nie ma też w spółdzielniach czegoś takiego jak kierowniczka SM)
4. Gospodarka w spółdzielniach mieszkaniowych polega na tym, że ciągle ktoś komuś coś wyszarpuje, bo ze względu na wysokie koszty utrzymania tego całego towarzystwa z p.3 ZAWSZE w spółdzielniach brakuje pieniędzy. W sytuacji skrajnej kończy się tak, jak się skończyło w warszawskiej spółdzielni Śródmiejskiej lub w Łodzi.
Tak jak napisał cdn we wspólnotach nie trzeba walczyć z kimś tam, bo współwłaściciele nieruchomości decydują o tym na co idą ich pieniądze.
Czujesz więc szanowny coyot79 wolę walki, to walcz z tymi patologiami w spółdzielniach mieszkaniowych, chociaż znając realia polskiego sądownictwa w tym zakresie, nie wróżę Ci spektakularnych sukcesów.
Natomiast chwalenie się na tym forum, że "wywalczyłeś" podjazd dla wózków jest, sorry, jednocześnie śmieszne i irytujące. Irytujące szczególnie dla tych osób, którym po wielu latach, po włożeniu w całą sprawę dużo własnego wysiłku, udało się uwolnić ze spółdzielni i wyodrębnić jako wspólnoty. I dla tych osób samo porównanie tego co sie dzieje w spółdzielniach z tym jak jest we wspólnotach, jest co najmniej nie na miejscu.
Najlepiej jest krytykować, a co najważniejsze dalej siedzieć pod miotłą modląc się, żeby nikt ich o zdanie nie zapytał.
Teraz jak jest już po wszystkim nagle wszystkim zebrało się na pisanie i krytykowanie tego, że ktoś pokazał, że się da coś od "(...) sowicie opłacani przez spółdzielców pracownicy najemni (...)" wyegzekwować.
Jak koleżanka to łanie nazwała "(...) chwaląc się (...)" informuję, że się da!!! Trzeba się umieć upomnieć o to co się należy i zapewniam Cię czy to WM czy SM jak nie będziesz mieć dobrego uzasadnienia dlaczego, po co, to nie ma żadnej różnicy czy Ci najemnicy czy ci, którzy robią to społecznie podejmą taką samą decyzję czy ona będzie pozytywna czy negatywna w 99% należy od osoby, która składa wniosek i jego uzasadnienie.
Dla wyjaśnienia spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu jest ograniczonym prawem rzeczowym umożliwiającym korzystanie z niego i rozporządzanie nim. Jest zbliżonym prawem do własności jednakże odrębna własność do lokalu pozwala właścicielowi na większą decyzyjność w zarządzaniu nieruchomością budynkową w tym również większy wpływ na podejmowane w tym zakresie decyzje czy też zobowiązania finansowe. Tak więc uzyskanie czegoś w spółdzielni, przebijając się przez urzędnicza niechęć i spychologię wymaga sporo więcej zachodu niż we wspólnocie (choć zapewniam, że nie zawsze). Wspólnoty tez stawiają czasem zaciekły opór przed modernizacjami budynków z powodów czasem tylko i wyłącznie wewnętrznych animozji członków lub braku decyzyjności.
Więc nie pisz proszę co jest śmieszne, a co irytujące tylko jeżeli masz pomysł jak pomóc lub udało ci się coś o Twojej WM (wspólnymi siłami osiągnąć) to się tą informacją podziel. Prawienie morałów, które nic nie wnoszą o tematu wątku na pewno nic nie pomogą, a zabiorą tylko czas czytającym te wpisy.
Twoje wpisy są najlepszym dowodem na to, że nie należy mieszać ze sobą tych dwóch całkowicie różnych bytów
Ok, nie wszyscy muszą wiedzieć, rozumieć. Dlatego też pozwolę sobie zadać pytanie koleżance, która z pewnością pokieruje mnie na odpowiednie forum dyskusyjne.
Na które forum powinienem trafić skoro w budynku jest WM i SM, która ma mniejszość ale pojawia się jako podmiot?
Proponuje zapoznać się ze zmianami dotyczącymi własności spółdzielczej, które nastąpiły bodajże w 2007 roku.
Gratuluję, że udało Ci się załatwić podjazd.
Prawdopodobnie SM sprawuje we wspólnocie zarząd powierzony i samodzielnie (bez uchwały właścicieli lokali) podjęła decyzję o wykonaniu podjazdu. Możesz rozporządzać tym prawem, a nie lokalem. Sprzedajesz nie mieszkanie, lecz ograniczone prawo rzeczowe. Po zbyciu spółdzielczego "własnościowego" prawa do lokalu, właścicielem lokalu nadal pozostaje spółdzielnia mieszkaniowa. To tak dla wyjaśnienia.
to sie przeprowadź do wspólnoty i zaczni swoje chciejstwo zachwalac . predzej czy pólżniej wyślą ciebie na Berdyczów ...
śmieszna jesteś w twych swoich wywodach , z nazwy organa reprezentujące obu podmiotów - się zgadza i można to nazwać Zarząd , i nic poza tym ... reszta twoich wywodów to dyrdymały
A więc po kolei.
Po pierwsze musisz wiedzieć, kto zarządza budynkiem, w którym mieszkasz, bo to co wypisujesz: „w budynku jest WM i SM, która ma mniejszość ale pojawia się jako podmiot” jest takim sobie ble-ble-bleblaniem. Nie wystarczy, że zajrzysz do Wikipedii i sprawdzisz hasło „spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu”. Musisz wiedzieć, że w większości spółdzielni mieszkaniowych w Polsce (i zapewne jest tak w Twoim przypadku), część "posiadaczy" lokali własnościowych spółdzielczych dokonała przekształcenia własnościowego lokali, w wyniku czego ich lokale mają status odrębnej własności. Nawet jeśli udziały właścicieli tak przekształconych lokali stanowią większość w budynku, to dopóki właściciele lokali nie podejmą uchwały większościowej, zarząd spółdzielni nadal sprawuje zarząd powierzony nad budynkiem.
a) Reasumując: nawet jak większość lokali w budynku ma status odrębnej własności, budynek pozostaje w zasobach spółdzielni i pod jej zarządem. Obowiązują prawa opisane w Ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych i Ustawie prawo spółdzielcze.
b) Odmienna sytuacja jest w przypadku, gdy właściciele lokali z odrębną własnością podejmą większością udziałów uchwałę zmieniającą sposób zarządzania na właścicielski. Wówczas przestają obowiązywać przywołane ustawy u.s.m. i u.p.s., zaczyna obowiązywać Ustawa o własności lokali. Spółdzielnia jest wtedy jednym z właścicieli w tak powstałej wspólnocie mieszkaniowej, posiadającym jakiś tam udział (zazwyczaj większy niż pozostałych pojedynczych właścicieli) Jeżeli w budynku 60-lokalowym pozostało np. 10 lokali spółdzielczych własnościowych to udział spółdzielni w takiej w nieruchomości = suma powierzchni tych 10 lokali (wraz z pomieszczeniami przynależnymi)/całkowita powierzchnia wszystkich lokali w budynku (wraz z pomieszczeniami przynależnymi). Zakładając, że te mieszkania są jednakowe, głos spółdzielni „waży” dziesięciokrotnie więcej niż głos każdego pojedynczego właściciela, ale to jednak ci pojedynczy właściciele mają większość.
W Twoim zdaniu: „Mieszkanie jest własnościowe spółdzielcze co oznacza, że posiadamy samorząd taki sam jak wspólnota, a dodatkowo musimy uzgadniać wszystko ze spółdzielnią co powoduje, że droga decyzyjności się znacznie wydłuża” jest tyle błędów, że jest kompletnie pozbawione sensu:
- we wspólnocie nie ma żadnego samorządu. Jest zarząd nieruchomością wspólną oraz prawa i obowiązki właścicieli lokali wynikające z u.w.l.
- w spółdzielniach też nie ma samorządu. Są różne organa władzy, które wymieniłam w innym wpisie
- budynkiem nie może jednocześnie zarządzać wspólnota mieszkaniowa i spółdzielnia
- mając mieszkanie własnościowe spółdzielcze nie Ty jesteś rzeczywistym właścicielem ale spółdzielnia
- gdyby nieruchomość miała zarząd właścicielski (czyli skrótowo mówiąc byłaby wspólnota), żadna inwestycja w nieruchomości wspólnej (np. podjazd) nie byłby uzgadniany ze spółdzielnią. Mało tego, nie mógłbyś uczestniczyć w zebraniach właścicieli a Twoje interesy na tych zebraniach reprezentowałby członek zarządu spółdzielni lub człowiek z jego pełnomocnictwem.
A teraz parę innych problemów, świadczących o tym, że nie masz pojęcia o funkcjonowaniu spółdzielni a tym bardziej wspólnot:
- „Poprosiłem o zorganizowanie spotkania z Panią Kierownik SM” – w spółdzielniach mieszkaniowych nie ma takiej funkcji jak Kierownik SM
- „Nie jest to wielką tajemnicą, że po 50 dniach milczenia na złożone przeze mnie pismo miałem już przygotowane odwołania, skargę” – Co byś zrobił gdybyś nie dostał odpowiedzi? Co byś zrobił gdybyś nie dostał odpowiedzi od rady nadzorczej? Odpowiedź brzmi NIC – w spółdzielniach nie obowiązują przepisy prawa administracyjnego. Pozostałaby Ci droga sądowa i jakiś sąd ewentualnie wydałby po 2 latach orzeczenie, że zarząd ma Ci odpisać na pismo. No super perspektywa . Zarówno zarząd jak i rada nadzorcza spółdzielni mogą bez jakichkolwiek konsekwencji kompletnie zignorować Twoje pisma
- „Wspólnoty tez stawiają czasem zaciekły opór przed modernizacjami budynków z powodów czasem tylko i wyłącznie wewnętrznych animozji członków lub braku decyzyjności” Nie wiem skąd wytrzasnąłeś tę opinię, ale proponuję doświadczenie: przejdź się po dowolnym mieście i jak trafisz na jakiś najlepiej wyglądający budynek, to spytaj mieszkańców pod jakim zarządem jest budynek. W co najmniej 90% odpowiedź będzie brzmiała: właścicielskim. Gdybym podała Ci nazwę mojej miejscowości, to nie musiałabym podawać dokładnego adresu abyś trafił do mojego mieszkania: najbardziej elegancki budynek jest mój, a każdy mieszkaniec budynku wie, gdzie mieszka zarząd
Nie namawiam, broń Boże, byś zmienił status mieszkania, w którym mieszkasz, jeszcze bardziej nie namawiam, byście zmienili zarząd na właścicielski – do tego trzeba dojrzeć. Wolisz „walczyć” z jakąś panią administratorką czy inną kierowniczką, płacić więcej za gorsze warunki mieszkania, a na koniec może skończyć jak tacy pseudowłaściciele w innych spółdzielniach (z zimną wodą w kranach, zimnymi kaloryferami i komornikiem ściągającym z pensji nietwoje długi) – Twój wybór.
Na szczęście baby są gadatliwe, a wkurzone są gadatliwe jeszcze bardziej