Remont dachu, mała wspólnota, bez zarządcy, 1 opornik

peyopeyo Użytkownik
Witam.

Wiem, że problem już był wielokrotnie poruszany na forum, ponieważ trochę wątków przewertowałem, ale zamiast rozjaśnić mi to sytuację, tylko mam przez tą mętlik.

Konkrety: po-PGR-owski budynek na wsi, mała wspólnota składająca się z 5 lokali, nie mamy zarządcy, i jak to w legendach o wspólnotach bywa, jest jeden klasyczny opornik - właściciel, który nie jest właściwie niczym zainteresowany, jest to kobieta, która żyje z dnia na dzień i absolutnie niczym się nie interesuje.

Dach mamy już w takim dramatycznym stanie, że dachówki się kruszą, kilka łat jest już złamanych ze starości i pod ciężarem dachu, musieliśmy je wzmacniać, oczywiście dach cieknie.

4 właścicieli chciałoby przeprowadzić remont, który bez dwóch zdań jest niezbędny, natomiast wspomniana kobieta ma wszystko gdzieś (swoją drogą jej mieszkanie leży pode mną a że z tego, co widzę po pozostałych, mi chyba najbardziej zależy na tym remoncie dachu, jestem skłonny już nawet ze swoich środków pokryć jej część, a później od niej dochodzić, bo sąsiedzi jakoś niebardzo byli podekscytowani informacją, że powinniśmy wszyscy proporcjonalnie pokryć ze swoich środków część sąsiadki "opornika").

I do rzeczy. Na forum znalazłem artykuł:
http://www.zarzadca.pl/komentarze/2273-remont-kanalizacji-w-malej-wspolnocie---wystarczy-zgoda-wiekszosci

wg którego (jeśli go dobrze rozumiem), jako mała wspólnota potrzebujemy jedynie zgodę większości wyrażoną na piśmie o tym, że chcemy wyremontować dach. Z treści wynika, że "kanalizacja należy do urządzeń niezbędnych dla zaspokojenia potrzeb elementarnych, można uznać, iż jej instalowanie na nieruchomości, na której znajduje się budynek mieszkalny, mieści się w ramach czynności zwykłego zarządu", a więc wystarczy zgoda większości właścicieli lokali. Sądzę, że w przypadku dachu jest analogicznie, chyba, że się mylę?

Przeszukując jednak forum, znajduję wątki, w których forumowicze każdorazowo w takich przypadkach sugerują iść do sądu, więc trochę zgłupiałem. Skoro dach stanowi podstawową - "elementarną" część nieruchomości, jego zły stan techniczny dla każdego z lokatorów (nawet "opornika") jest niepodważalny i bezdyskusyjny, to jego remont również w takiej sytuacji stanowi "zwykły zarząd" i w takiej sytuacji nie jest konieczny sąd. Wydaje mi się to logiczne.

Później po przeprowadzonym remoncie planuję pozwać sąsiadkę o zwrot kosztów, ale to już inna bajka.

Dodam, że jestem kompletnie zielony w tego typu sprawach, bardzo mi i żonie zależy na wymianie tego dachu bo już przecieka i kombinujemy jak podejść do tematu. Bardzo prosze o pomoc, jednocześnie z góry dziękuję

Komentarze

  • Opcje
    blazejhblazejh Użytkownik
    edytowano listopada -1
    Ogólnie często spotkasz się z dwiema możliwościami czy opiniami, zależnie od sytuacji.

    Jednomyślnie w tzw. małej wspólnocie, przeprowadzasz czynności z tzw zakresu przekraczającego zakres zwykłego zarządu nieruchomością wspólną. Np. generalna wymianę całego pokrycia dachu.

    Naprawienie dwóch łat po dachówką nie wymaga zgody wszystkich sąsiadów, jeśli taką naprawę zakwalifikujesz do czynności zachowawczych i z tzw. zakresu zwykłego zarządu.
    ----

    "Kanalizacja należy do urządzeń niezbędnych dla zaspokojenia potrzeb elementarnych, można uznać, iż jej instalowanie na nieruchomości, na której znajduje się budynek mieszkalny, mieści się w ramach czynności zwykłego zarządu."

    Kontrowersyjna teza. Pewnie dlatego że wyjęta z kontekstu. Na pewno wybudowanie od nowa całej instalacji, to czynność przekraczająca zarząd zwykły. Nie ma znaczenia że ta instalacja to standard. Nawet dojście do standardu może wymagać w malej wspólnocie jednomyślności, jeśli to ma być drogie, długotrwałe i uciążliwe dla właścicieli i użytkowników budynku.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.